Teatr cieni zaskoczył nas tym ilu potrzeba ludzi, ile pracy
i zachodu, aby ożywić kilka ulotnych cieni, które pojawiają się na ekranie po
to, żeby opowiedzieć jakąś historię, a potem po chwili, same przejść do
historii. Scena na której rozgrywa się spektakl położona była na środku
pomieszczenia, widownia otaczała scenę ze wszystkich stron i z każdej wrażenia
widzów były zupełnie inne. Siedząc po stronie białego ekranu, oglądaliśmy
jedynie cienie, wszystkie inne bodźce dochodziły z drugiej strony. Po tej
drugiej stronie właśnie, na scenie, znajdowało się około 25 osób, które swoją
pracą starały się uwiarygodnić cienie oglądane przez nas na ekranie. Oprócz
głównego narratora opowieści i
‘operatora’ lalek - płaskich, zrobionych z cienkiej skóry, bogato
zdobionych – był cały zespół osób odpowiedzialnych za muzyczną część spektaklu.
Instrumenty, na których grali muzycy były bardzo różne od tych jakie znamy.
Niestety a tej kwestii to akurat wszystko co możemy o nich napisać. Jeżeli ktoś
rozczarowany naszym dyletanctwem postanowi zarzucić czytywanie naszego bloga to
zrozumiemy. Na do widzenia jednak przygotowaliśmy jeszcze zmontowany fragment
przedstawienia. Są tam, zarówno zdjęcia jednej jak i drugiej strony widowiska,
co powinno dać względna możliwość wyobrażenia sobie jak ów teatr cieni
wyglądał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz